Kiedy słowa mogą przywrócić siłę do walki o dobro, a nawet o
życie. Kiedy zwykły czyn może pomóc przezwyciężyć wszystko, z poczuciem iż prostej
rzeczy nie ma. Kiedy pewność przychodzi
zbyt wcześnie, a agonia własnej bezradności odchodzi wraz z czarnymi
chmurami. Kiedy wszystko się miesza, zarówno radość, łzy i wiatr dmący w pierś
jak i świadomość jeszcze krótszej doby. Kiedy ogromne deszcze kąpią kiwające
się z radości jodły, a paranoik, pajac, pomyleniec z bajki na iglastym
grzbiecie niesie wielkie czerwone jabłko, a nawet dwa. Podczas masowych orgii
tak na wschodzie, jak i na zachodzie, kiedy gdzie indziej walczą o kubeczek
wody trwa lot ptaszka z robakiem w dziobie, z taką troską, o ile o trosce można
w przypadku tym mówić, aby nakarmić ptasiego bobaska. Kiedy człowiek może stać
się może rybą, a szczotka do butów czy kilogramowa paczka mąki posiada możność
stania się człowiekiem. W jakie jeszcze przekonania i manie wpędzić może
człowieka stare czeskie kino. Chwała im za to. Mianowicie.
Czasami, o jak dobrze ja to znam, człowiek może nic. Bo mu
się ucięło skrzydło, lub w ogóle go nie posiadał. Żyje, i wie, że czegoś
pokonać nie może. Głupi. Żyje w przekonaniu, że jemu jest źle. Wie, że inni, z
czego ubolewa nawet od czasu do czasu, mają bardziej fatalnie. Cóż. Takie
życie. A ja głupi myślałem. Nawet nie, zdawało mi się, i poszedłem na to tak
dla własnej wygody, jak i z lenistwa, którego bezmiar granic nigdy chyba nie
posiądzie. Ale po co ja mam pisać o własnych złudzeniach…
Człowiek tak często musi o coś walczyć. Czasami walka ponad
jego siły. Czasami siły brak, a w bój dopiero się wyrusza. Wynik z góry
przesądzony? Skądże :D! Człowiek często umieszcza się w zbyt małej puszcze, nie
chodzi rzecz jasna o puszkę dosłowną. Zostawmy puszkę w ogóle. Nie ma puszki
już. Jest za to posiadanie przeświadczenia, że się jest w czymś, w czymś bardzo
wąskim. Załóżmy, że między młotem a kowadłem. Albo i to zostawmy. Człowiek
walczy, i zazwyczaj się nie przejmuje. Ale każdy z nas, wyłączając mi nie
znajome przypadki, posiada jakaś piętę Achillesa. A to nie byle jaka pięta,
skoro jej nazwa pisana wielką literą, bądź duża, jak kto woli, pomimo, że to
nie to samo. Wracając do pięty. Przychodzi dla każdego czas, kiedy walka wydaje
się z góry obarczona przypisaniem klęski. A won zła myśli. Uciekaj przed ludźmi
bo nas ograniczasz, zawiązujesz oczy na świat, wyjmujesz z ogółu za margines.
O czym ja chcę dzisiaj powiedzieć? Kiedy jest źle, wtedy
mamy związane oczy. Ciężko, z doświadczenia wiem, bez przyjaciół zdjąć to coś,
co zasłania widoki, a widoki te przecież zacne. Kto by nie chciał oglądać kwintesencji
życia. Jaki z tego wniosek? Trzeba dbać o swoje słowa, trzeba dbać o swoje
bycie, trzeba dbać, trzeba dbać, ale nie o siebie… Walka o siebie wydaje się
być jedną z przesądzonych bitew. Sami z siebie, z pewnością, możemy wiele, np. popaść
w ogromne złudzenia. Złudzenia rzecz zła. Tak zła, że bardzo zła. Trzeba
walczyć o człowieka w drugim człowieku, wtedy może szybciej staniemy się ludźmi
:D pojęcia nie mam, to eksperyment,
BOOOM
:D