W szklanym dzbanku na powierzchni pływają plasterki cytryny.
Naczynie jest wysokie i wąskie. Na dnie, pośród mętnej substancji, leżą sobie
trzy pestki. Nie będę się dzisiaj zastanawiał, jaka jest zależność między
ilością plasterków cytryny a ilością pestek, ciekawi mnie jednak potencjał tego
zjawiska. Pozornie może się komuś wydawać, że kawałki soczystej cytryny są w
tej mieszance najlepsze – mają swoją określoną tożsamość, są kwaśne, żółte, da się
je skonsumować… Ja bym się przyczepił pestek – w końcu z tego może być nowe
cytrynowe drzewko. Z tym, że one leżą sobie na dnie. Nie zmieszczę ręki w
wąskim tunelu ze szkła. Łyżka również obwieszcza, że nieco zbyt krótka.
Najpierw, po co ja w ogóle chcę te pestki? Bo widziałem jak
z jednej niepozornej pestki wyrasta piękna roślina. Pozostaje dylemat, cóż
uczynić…
Wyobraźmy sobie nasze życie. Jest jak naczynie. Składa się z
naszych cech, naszych pasji, celów, inspiracji, dosłownie ze wszystkiego, co
jest jakąś częścią nas. Wyobraźmy sobie niezdobyte cele, niezbadane umiejętności.
Czasami myślę, że one są jak te nieszczęsne pestki, których się dzisiaj tak
czepiam. Co ja bym zrobił, aby przybliżyć się do nich? Wziął bym zbyt krótką łyżkę
i zaczął jak szalony mieszać. Wypływa na górę…
W cokolwiek kto wierzy, niech się nie dziwi, że czasami się
wszystko miesza, wychodzi nie to co potrzeba, a może i nic w życiu nie
wychodzi. Czasami warto poczekać… Czasami warto poczekać na choćby jedną
pestkę, na ten kolejny element budujący nas – ludzi.
Pestek , jak na złość dwie sztuki, coś mi się załamało na
krawędzi. Może i lepiej. Pokora zawsze się przyda, bo gdy czekamy wielu
niespodzianek, może jedną dostać dostaniemy. Kto to wie…